Gruenefee Gruenefee
9413
BLOG

Nazino, wyspa śmierci i strachu

Gruenefee Gruenefee Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

5 maja 1933 roku -jeszcze Ob był skuty lodem – Dimitri Zepkow, komendant Komendantury Aleksandro-Wachowskaja dostał pilny telegram. Syberyjska adminstracja obozów zawiadamiała, że jak tylko puszczą lody na rzece,  ma się przygotować na przyjęcie „elementów szkodliwych społecznie” z Tomska. Do deportacji przewidziano od 5 do 6 tysięcy. Skazani to przeważnie drobni kryminaliści, chociaż byli wśród nich także tacy, których jedynym przewinieniem było brak dokumentów podczas ulicznej kontroli.

Powariowali tam – miał krzyknąć Dimitri Zepkow – gdzie ja mam tych kriminalistów tak szybko upchnąć? Mam ich wypuścić tu do ludzi? Z czego mają żyć? Po krótkim namyśle zdecydował się – przetransportuję ich na rzeczną wyspę Nazino, około 500 km na północ od Tomska. Całe 1,5 km2 syberyjskiej, bagnistej powierzchni czekało  na nowych osadników.  Do pilnowania przydzielił wyznaczonych na chybcika paru wartowników i dodatkowo powołał trzech medyków do obsługi.

W połowie maja,  gdy stopniały lody nadszedł czas transportu.  Więżniów załadowano do 4  łodzi, które w normalnych warunkach służyły do transportu drzewa,  w sumie 4556 mężczyzn i 332 kobiety. Wielu było tak słabych, że trzeba było ciągnąć ich do barek.  27 skazanych nie przeżyło transportu.

W czasie rejsu pogoda nie rozpieszczała podróżnych, siąpił śnieg i wiało. Więźniom bardzo dokuczało przenikliwe zimno. Wreszcie męcząca podróż dobiegła końca. Skazanym nakazano opuścić łodzie. Nie zapomniano też i o prowiańcie.  W tym celu rozsypano na brzegu  20 ton mąki i Zepkow rozpoczął rozdział - po pół kilograma na głowę. Ludzie podstawiali kapelusze, co kto miał, w ostateczności sypano mąkę nawet do nadstawianych garści. Nie obyło się bez bójki. Słabsi odchodzili z pustymi rękami. Wkrótce Zepkow odtrąbił zakończenie wydawania racji – resztę zapasów rozwiał wiatr. Umęczeni podróżą i głodni skazańcy rozpoczęli przygotowanie posiłków. Wykopali naprędce dołki w ziemi, wsypali do nich mąkę i zalali wodą z rzeki. Przygotowaną w ten sposób breję siorbali ot tak po prostu z dołów.

Pomału zaczęto organizować życie na wyspie. Wartownicy i wybrani skazańcy rozpoczęli rządy terroru wraz z prymitywnym systemem gospodarczym. Za parę butów można było dostać pięc solonych ryb, płaszcz wymienić na dwie złote koronki zębne, wyrwane ze szczęk zmarłych współwięźniów. Kto oszukiwał, albo chciał ucieć, tracił życie.

24 maja obozowy medyk zanotowal – 70 zwłok, z tego z pięciu ciał wycięto serca, wątroby, płuca i kawałki miękkiego mięsa.

Kostia Wanikow młody nadzorca na wyspie zakochał się w jednej więźniarce. Młodzieniec chronił dziewczynę jak tylko mógł. Pewnego dnia miał wolne i poprosił kolegę, aby na nią uważał. Jednak ten nie miał poważania wśród więźniów, jego rozkazy ignorowano. Gdy Kostia wrócił, zobaczył swoją ukochaną przykutą do drzewa. Zwyrodnialcy obcięli jej piersi.

Sytuacja na wyspie pogarszała się z dnia na dzień, jakby tego było jeszcze mało, 27 maja przybył nowy kontyngent skazańców – 1000 ludzi, wielu chorych na tyfus. Zepkow czuł, że sytuacja wymyka mu się spod kontroli. Całkowicie nie panował nad sytuacją. Wystarał się od rejonowego komitetu partyjnego o pozwolenie na rozmieszczenie więżniów na przylegych wyspach, które leżały w obrębie stu kilometrów od Nazino. Setki więźniów nie przeżyło katorżniczej przeprawy, tragiczny bilans wyspy kanibalów wzrósł do 2000 ofiar.

W ciągu dwóch tygodni wyspa była prawie pusta. 12 czerwca przebywało na niej już tylko 157 deportowanych. Co 
się stało z 2856 skazańcami,  przecież  syberyjskie akta wskazywały na to, że żyją w miejscach swojego przeznaczenia. Zaginęli bez śladu.

Do  Wassilija  Weliczko, młodego instruktora partyjnęgo dochodziły słuchy o tych nieprawidłowościach, postanowił przeprowadzić dochodzenie. Weliczko przecierał oczy ze zdumienia, wśród akt personalych odkrył nazwiska ludzi wiernych reżimowi. O swoich odkryciach poinformował niezwłocznie Stalina. W liście  zwrócił się jeszcze do niego z prośbą o zakończenie realizacji "Specjalnego Planu Zaludnienia".

„Elementy szkodliwe społecznie” kierowano odtąd do Gułagów. Komendanta Zepkowa skazano na trzy lata obozu pracy. Głęboko skruszony bardzo żałował, że dopuścił się tego czynu. Oczywiście nie miał na myśli okrutnej śmierci ponad 3000 ludzi, lecz to że sabotował duży plan kolonizacji firmowany przez samego Stalina.

Dzisiaj w pięknym syberyjskim słońcu wyspa Nazino na rzece Ob, porośnięta iddylicznym lasem,  sprawia wrażenie malowniczego miejsca do wypoczynku.  Ale nie latem 1933 roku. Taissja,  trzynastoletnia dziewczynka  podczas spławu  rzeką Ob  – jej rodzina trudniła się zwózką drzewa –ujrzała  sceny jak z horroru. Na drzewach widziała wiszące jakby owinięte szmatami szczątki ludzkie.

6 tysięcy ludzi uznanych przez reżim za „elementy szkodliwe społecznie” zostało tu deportowanych z odległych części sowieckiej Rosji. Władza pozostawiła ich samym sobie - bez żywności, opieki medycznej i nadzoru - stłoczonych na niewielkiej wyspie śmierci w środku lodowego piekła.

Mroczną historię reżimu Stalina, która tak jak inne powoli wychodzi z przepastnych archiwów rosyjskich opisał historyk Nicolas Werth w książce

Gruenefee
O mnie Gruenefee

Large Visitor Globe

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura