Gruenefee Gruenefee
4397
BLOG

Rozpad UE zacznie się od Paryża? Czyli Grande Nation w kryzysie

Gruenefee Gruenefee Polityka Obserwuj notkę 75

We Francji robi się gorąco, tak gorąco, że wkrótce fala tego upału uderzy w salony UE. Eurowybory wygrała partia nawołująca głośno do rozpadu Unii Europejskiej w jej aktualnym kształcie. Ponadto Francja ma ogromne problemy, które wymagają natychmiastowego rozwiązania – bezrobocie młodej generacji, zubożenie społeczeństwa, silny wzrost liczby imigrantów, nienawiść do obcych i gotowość do stosowania przemocy. I to wszystko rozgrywa się w ekonomicznej scenerii, w której państwo miesza się gdzie tylko może, gdzie króluje nepotyzm i megalomania. Nic w tym dziwnego, że sfrustrowani do imentu Francuzi pokazali czerwoną kartkę obecnej ekipie rządzącej.

Francuscy politycy winę za wszelkie niepowodzenia od dawien dawna zwalali na Brukselę – zresztą ich naśladowców można znaleźć w całej Europie. Polityków, którzy popadli w niełaskę wysyłano do Brukseli albo do parlamentu europejskiego. Alimentacja politycznych rencistów przez podatników europejskich spowodowała ociężałość i lenistwo partii politycznych we wszystkich państwach UE, nie tylko we Francji. Żyło się od kampanii wyborczej do kampanii wyborczej zadłużając kraj na niebotyczne sumy. Rząd Francji całkowicie zdał się na to, że prędzej czy później za ich długi odpowiadać będą inni. Pewnie i Marine Le Pen nie miałaby nic przeciwko temu aby długi Francji rozdzielić sprawiedliwie na poszczególne państwa Unii Europejskiej. Byłoby to interesujące, gdyby była u władzy, ale póki co jeszcze nie jest.

W Paryżu doskonale zdają sobie sprawę, że w ich kraju szybciej niż w innych państwach może dojść do brutalnych ekscesów. Socjaliści znaleźli się w rozpaczliwej sytuacji. Mają najsłabszego prezydenta wszystkich czasów, są ze sobą skłóceni, stracili już tak dużo, że każdy deputowany trzęsie się ze strachu o swoją pracę. Konserwatyści nie są gotowi do przejęcia władzy, jeszcze nie pozbierali się po Sarkozym. Francja nie ma już możliwości rozdzielania wielkich podarunków społeczeństwu. Kraj jest na skraju bankructwa. Od miesięcy błagają o ubezwłasnowolnienie EBC, o rozmiękczenie euro, tak jak kiedyś franka.

Wielka Brytania i Grecja mają podobną sytuację co Francja. I tu rządzący czują na plecach silny oddech eurosceptycznych formacji, które potrafią lepiej sprzedać swój produkt niż ciągły jednostajny szum o „pokojowym projekcie Europa”. Włochy, Węgry, Hiszpania, Holandia i Austria – żadne z tych państw nie znajdzie chęci, aby w następnych miesiącach propagować wizję „Stanów Zjednoczonych Europy”. Każdy walczy o swoje „być albo nie być”.

I Paryż, i Londyn czekają wkrótce polityczne zmiany. Pro-europejskie tony będą bardzo ciche. Zwycięstwa Le Pen i Farage zmienią postrzeganie polityki w Europie. Jest jasne jak słońce, że ustawy dotyczące imigrantów, jakie chce w następnym tygodniu przedstawić Cameron będą wykroczeniem przeciwko regulacjom unijnym. Cameron przepchnie je tak czy siak – i nie pozwoli się wtrącać żadnym biurokratom à la Barroso, Van Rompuy czy Juncker. Gra jest wysoka, chodzi o przeżycie przecież.

Na placu boju pozostaną Angela Merkel i Sigmar Gabriel, będą próbować tak długo jak to możliwe przesunąć nieuchronny rozpad UE. Zresztą jeszcze trochę i Merkel będzie „lame duck” w polityce. Nie jest tajemnicą, że ma  już po kokardę niekończących się nocnych nasiadówek w celu ratowania euro. Gabriel zna Brukselę dobrze – był lobbystą Volkswagena, ale dzisiaj niechętnie o tym mówi, a dokładnie taka lobbystyczna UE wzmocniła jej przeciwników. Gabriel całkiem możliwe, że podobnie jak Schröder wyciągnie dla siebie jakieś korzyści, ale z taką postawą nie można kierować UE.

Mats Persson z Open Europe ostrzega – Jeżeli Bruksela i stolice państw europejskich będą próbować ignorować sukcesy eurosceptyków, będą uważać że to szybko zniknie, gdy tylko kryzys minie i gospodarka ruszy z kopyta, to będzie to igranie z ogniem.

Wracając do Francji. Hollande ratując swoją skórę wkrótce wywali politykę oszczędnościową za burtę i zacznie na gwałt chronić swoje banki. To samo obserwujemy w innych państwach objętych kryzysem. Rośnie nienawiść społeczeństw do wszelkich kursów zaciskania pasa. A ponieważ nie udało się zmniejszyć długów, przeciwnie one wzrosły, przeżyjemy euro- kryzys „reloaded”. Wtedy wmaszeruje MFW i zacznie żądać, dokładnie tego, co niedawno przekazała Christine Lagarde rządom w Europie - Oni (MFW) uwielbiają zajmować się takimi twardymi przedsięwzięciami, jakie dotychczas widziano tylko w krajach rozwijających się.
 

Gruenefee
O mnie Gruenefee

Large Visitor Globe

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka