Gruenefee Gruenefee
583
BLOG

Bardzo odważny, albo bardzo naiwny (3)

Gruenefee Gruenefee Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 14

Los Raoula Wallenberga, los fascynujący i tajemniczy,  a zarazem jedna z wielu tak nie do końca rozwiązanych krzyżówek historycznych.

W styczniu 1945 roku, po wkroczeniu wojsk sowieckich do Budapesztu Wallenberg udał się do ich kwatery głównej i od tego momentu wszelki ślad po nim zaginął. Na pytania zaniepokojonych Szwedów Rosjanie niezmiennie odpowiadali, że nie przebywa on na ich terenie. Jednak wracający z niewoli opowiadali co innego, widzieli Wallenberga w więzieniu na Łubiance. Nieoczekiwanie w 1957 roku sowiecki rząd podał do publicznej wiadomości nową informację, a mianowicie, że znaleźli dokument z dnia 17 lipca 1947 roku, który potwierdza jego zgon – Więzień Walenberg (sic!)... poprzedniej nocy zmarł w swojej celi. Szwedzi odnieśli się do tej informacji sceptycznie, ale Sowieci przez 30 lat twardo stali przy swoim stanowisku. Dopiero w 1989 nastąpił przełom. Rosjanie przekazali Szwedom jego rzeczy osobiste, znalezione, jak wówczas podali, podczas prac remontowych w archiwum KGB. W 1994 roku Paweł Sudopłatow, w rządzie  Stalina szef Oddziału IX przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych oznajmił, że Wallenberg był agentem, który równocześnie pracował dla Amerykanów, Brytyjczyków i Niemców, a za odmowę współpracy  z Sowietami wstrzyknięto mu do krwi truciznę.

Czy ten filantrop był naprawdę agentem? Komu służył i dlaczego? 

Do części 1  >>>      Do części 2  >>>

Wallenberg potrzebował pomocy rezydenta OSS Olsena jako źródło pieniędzy, aprobatę SS, a także pomocy Sowietów, kiedy Armia Czerwona stała u bram Budapesztu. Każdy z jego kontaktów dążył przy tym do osiągnięcia własnych celów. Wallenberg był tylko pionkiem na szachownicy w obcej grze, na pewno nie był panem swojego losu.

Nie bał się Rosjan. Szef polityczny 151 Dywizji Strzeleckiej, Dmitrenkow zameldował Moskwie, że Wallenberg sam od siebie przyszedł do nich. Węgierski agent tajnej policji, Károly Reményi był innego zdania, twierdził, że to Sowieci jego ścigali.

Podwładny Dmitrenkowa, Jakow Wałach relacjonawał później – to Szwed bez żadnych obaw sam się zgłosił do Sowietów, a dwóch wyższych rangą oficerów zobowiązało wszystkich świadków do milczenia, zapakowali Wallenberga do samochodu. Reményi zauważył, że miał związane ręce.

Według relacji wspólnego towarzysza z celi Wallenberg razem ze swoim szoferem, Langfelderem jechał pociągiem przez Rumunię, a na krótkim postoju w granicznym mieście Jassy zjedli posiłek w dworcowej w restauracji.

Zgodnie z kartą rejestracyjną na Łubiance Wallenberg został aresztowany 19 stycznia 1945 roku.  Na początku odsiadki nie opuszczał Wallenberga dobry nastrój, jednak później prysł jego wewętrzny spokój. Napisał list protestacyjny do Stalina, w którym wskazywał na swój dyplomatyczny status i żądał natychmiastowego uwolnienia.

Wallenberg został po pewnym czasie przeniesiony do celi nr. 151 na Łubiance. Pierwsze przesłuchanie odbyło się w nocy z 7 na 8 lutego 1945 roku, prowadził je Jakow Swerczuk. Następnie w dniu 28 kwietnia przesłuchiwał go major Kuzmiszin. W rejestrze przesłuchań można wyczytać, że 17 lipca i 30 sierpnia 1946 roku przesłuchiwany był w Lefortowie przez oficera Kopelańskiego. Węgier Reményi sądził nawet, że i sam Beria przesłuchiwał Wallenberga.

Od października 1946 roku Wallenberg dostał opiekuna prowadzącego w osobie samego Ministra Bezpieczeństwa Państwa, Abakumowa, który bezpośrednio raportował Stalinowi. Jego zastępca, Pitowranow zdradził później, że Stalin polecił Abakumowi – Czekajcie i trzymajcie go w pogotowiu, może być, że będzie nam potrzebny.

Do czego byłby Salinowi więzień Wallenberg jeszcze potrzebny? Listy agentów Stalin nie otrzymał, bo Wallenberg jej nie posiadał, przesłuchiwany był bardzo rzadko, trzymanie jego jako zakładnika w sprawie specjalnego pokoju, też już nieaktualne. Stalin mógłby jego użyć jako świadka w procesach przeciwko nielojalnym towarzyszom. W razie potrzeby nadawał się jako świadek obciążający Berię, był wtajemniczony w kontakty najwyższego egzekutora z zachodem.

Według Pitowranowa Stalin zarządził, aby dla więźnia Wallenberga zorganizować lepsze warunki do życia. Przeniesiono go z powrotem na Łubiankę, a mianowicie do budynku komendatury, gdzie panowały warunki zbliżone do hotelowych, umeblowany pokój, jedzenie z kantyny, spokój od wartowników i opieka lekarska, chociaż tam znajdowało się również pomieszczenie do wykonywania wyroków śmierci.

Ujęcie Wallenberga zostało od razu zameldowane generałowi Michaiłowi Bełkinowi, pełnomocnikowi sowieckiej tajnej służby na południową Europę. Znany był na Łubiance, należał do ludzi aparatu, którzy w razie potrzeby byli w stanie zrobić z więźnia to, co w danym momencie było życzone, niemiecki agent - proszę bardzo, a może amerkański - żaden problem.

Najciężej było wyprodukować sowieckiego agenta. – Chcieliśmy jego zdobyć, ale facet nie chciał, więc zrobiliśmy z nim krótki proces – tak Bełkin podsumował swoją robotę do Sudopłatowa.

W dniu 11 marca roku major Kuzmiszin ostatni raz doprowadził Wallenberga na przesłuchanie. Jeden z badaczy losów Wallenbergera dotarł do tłumacza, byłego oficera KGB, który chciał pozostać anonimowy.

Raoul Wallengerg? Ostatni raz widziałem jego trzy miesiące przed rozstrzelaniem.

- Prowadzący przesłuchanie siedział za swoim stołem. Po przekątnej przy małym stoliku siedział mężczyzna w ciemnym garniturze, bez krawata. Przesłuchanie trwało około półtorej godziny. Rozmowa była o jakiś dokumentach, które przy nim znaleziono, o jego związkach z Niemcami i Amerykanami. Mężczyzna wyglądał na zdrowego, był gotowy do rozmowy i nie miał żadnych śladów pobicia, które na Łubiance nie były przecież niczym nadzwyczajnym.

Podczas przesłuchania nigdy nie padło jego nazwisko. Służbowo czytałem zachodnią prasę, pisali wtedy dużo o Wallenbergu, widziałem tam także jego fotografię, tak, że jestem pewny, że to był Wallenberg. Po paru miesiącach spotkałem jednego mężczyznę z tego oddziału, spytałem – Co się stało z mężczyzną, którego przesłuchanie tłumaczyłem? Odpowiedział mi – Wiesz, on został rozstrzelany.

Władimir Kriuczkow, dawny szef KGB, był mózgiem w zamachu stanu przeciwko Michaiłowi Gorbaczowowi w 1991 roku, skwitował to krótko – To był podwójny agent. Pracował dla nas, ale nawiązał też kontakt z Amerykanami i się uwikłał we własne sieci. O tych powiązaniach dowiedzieliśmy się, dlatego został zlikiwdowany.

Z jego wypowiedzi trudno wyciągnąć wnioski, że Wallenberg rzeczywiście był szpiegiem, ani pojedynczym, a tym bardziej szpiegiem z dwiema służbami na karku.

W moskiewskim archiwum KGB znaleziono sprawozdanie szefa oddziału medycznego Łubianki, Smolcowa z dnia 17 lipca 1947 adresowane do Abakumowa:

„Niniejszym melduję, że znany Wam więzień Wallenberg, dzisiaj w nocy, przypuszczalnie w następstwie zawału serca umarł nagle w swojej celi. Komu należy przekazać zwłoki do obdukcji w celu potwierdzenia przyczyny zgonu?”

Lekarka Raissa Kusmina, wtedy podwładna Smolcowa – Naprawdę dziwne, przecież kto na Łubiance umarł naturalnie automatycznie transportowano jego zwłoki do obdukcji, do więzienia Butyrki.

Ale Smolcow dopisał ręcznie na tej samej kartce adnotację: Osobiście przedstawić ministrowi. Rozkaz, zwłoki skremować bez obdukcji.

 Raoul Wallenberg, ten który przeszedł do historii jako wybawca tysięcy istnień ludzkich, a z własnym życiem nie obszedł się ostrożnie.

 

KONIEC

 

 

 

 

 

 

http://www.mid.ru/Ns-reuro.nsf/arh/432569D80022027E432569D20034404E?OpenDocument

http://www.handelsblatt.com/archiv/kommission-untersucht-stalins-gewaltherrschaft-russland-rehabilitiert-schwedischen-diplomaten-wallenberg/2027794.html

http://www.jewishvirtuallibrary.org/jsource/biography/oldwallenberg.html

Gruenefee
O mnie Gruenefee

Large Visitor Globe

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura